Proszę Państwa zapraszam do spotkania z człowiekiem. Ciekawym człowiekiem, myślącym, inteligentnym, słuchającym z charakterystycznym poczuciem humoru. Do spotkania z Jerzym Radziwiłowiczem.
Kilka lat temu (w 2012 roku) spod pras drukarskich wyszła rozmowa dwóch, zaryzykujmy to stwierdzenie, dżentelmenów. Chciałoby się rzec, starszych panów, którzy niejedno w życiu widzieli, niejedno przeczytali i niejedno przemyśleli. A spotkań, wydarzeń, ludzi, którzy wpłynęli na ich życie na 416 stronach pomieścić nie sposób! Podczas spotkań w warszawskich kawiarniach (głównie urokliwym Antrakcie) toczyły się rozmowy o sprawach lekko dziwnych, lecz ważnych.
Z jednej strony Łukasz Maciejewski zapytuje aktora i tłumacza o korzenie – i te rodzinne, i te teatralne. Z drugiej strony te rozmowy to nie gotowe zestawy pytań, to raczej spotkanie dwóch ludzi, którzy dysputują o otaczającym ich świecie. Dzięki temu te rozmowy mają swój charakter, różnią się tonacjami, często prowadzą do miejsc nieoczywistych. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć – to nie jest rozmowa z cyklu: porozmawiajmy z gwiazdą, poplotkujmy o wszystkich, zróbmy skandal. Choć trzeba przyznać, że czytelnik spragniony niebanalnych anegdotek się nie zawiedzie.
Podczas lektury miałam wrażenie, że spotkał się mistrz z uczniem. Ale bardzo mądry mistrz, który towarzyszy w drodze swojemu rozmówcy. Jest go ciekawy. Prowokuje go do refleksji, wyjścia poza schemat i innego oglądu rzeczywistości. Z drugiej strony uczeń świadomy swoich błędów, poszukujący czegoś więcej i odważnie stawiający pytania.
Coś, co najbardziej chwyta za serce, to postawa czytelnicza Jerzego Radziwiłowicza. Aktor czeka na spotkanie z książką w ręce. Żyje w otoczeniu wytworów czarnej sztuki z różnych krajów, w kilku językach. Ale też mierzy się – dzięki szczęśliwym, teatralnym zbiegom okoliczności – z trudną sztuką tłumaczenia francuskich dzieł (tak, tak Radziwiłowicz w przeciwieństwie do komisarza Gajewskiego zna język Moliera).
Jednak najważniejsze jest precyzyjne formułowanie myśli w języku Reja i Kochanowskiego. Ta wrażliwość na piękno słowa przejawia się w wieloraki sposób. Choćby leksykalny:
Mało tego „tolerancja” jest słowem zapożyczonym, w związku z tym chrońmy polszczyznę, bądźmy prawdziwymi Polakami. Mnie dużo bardziej pasuje słowo „poszanowanie wzajemne”. „Poszanowanie” jest dobrym słowem. Poszanowanie dla innej seksualności, rasy, religii, koloru skóry. Wzajemne poszanowanie. Jesteśmy na równi.
I za to twarde stąpanie po ziemi, skuteczne dystansowanie się od patosu, lekko ironiczny stosunek do samego siebie i bardzo życzliwy do reszty ludzkości (co nie wyklucza dostrzegania przywar bliźnich) serdecznie Autorom dziękuję!
A jeszcze na koniec rzecz o początku rozmów. Otóż, po latach pracy aktora w Krakowie, rozeszła się fama, że Jerzy Radziwiłowicz narodził się, dorastał i studiował w grodzie smokiem, Piwnicą i Wawelem słynącym. Tymczasem to „lekko dziwny”, chojracki warszawiak jest!
Łukasz Maciejewski, Jerzy Radziwiłowicz, Wszystko jest lekko dziwne, Wielka Litera, Warszawa 2012, ss. 416.
Fot. za: http://www.wielkalitera.pl/www-data/_photo/pozycja/wszystko-jest-lekko-dziwne-390.jpg