Polska może być krajem z bajki. Jednak, gdy tu przyjedziesz, bajka zamieni się w najgorszy koszmar, jakiego nie chcesz śnić. Nigdy.
Ukrainka. Iwanka Matwijenko, prześliczna wiolonczelistka. Do Warszawy przyjeżdża by wić gniazdko ze swoim ukochanym. I odkładać na wymarzony dom w ojczyźnie. Mycie warzyw, sprzątanie, opieka nad dzieckiem – podejmie się każdej pracy (rzecz jasna na czarno), by tylko móc zrealizować marzenia.
Spotyka w Warszawie różnych ludzi – i tych dobrych, i tych złych. Ufa wszystkim. Bezgranicznie kocha, choć mężczyzna, dla którego opuściła matkę, ma już takiego uczucia po dziurki w nosie.
Obserwuje, że w tym mieście ludzie nie potrafią mówić sobie prawdy. Wolą pokrętnie wyjaśniać sprawy niż wybrać najprostszą drogę konfrontacji. Wolą sferę domysłów i plotek. Są też i ludzie o gołębim sercu. Jak emerytowany profesor muzyki, dzięki któremu Iwanka znajduje pocieszenie w graniu ukochanych melodii.
Jak na powieść obyczajową (z wątkiem kryminalnym) przystało są i mroczne rodzinne tajemnice, chwile zadumy nad śmiercią, refleksje nad byciem sekretarką i prezesem w korporacji czy nad relacjami rodzice – dzieci. Jak wielki wpływ ma wychowanie? Czy zbrodnia to sposób na zaprowadzenie sprawiedliwości na świecie? Jak bardzo można bać się obcych – czy tak bardzo by odmówić im człowieczeństwa?
Można też mieć fałszywą przyjaciółkę, jak jedna z pracodawczyń Iwanki:
Z Agaty słabości Iga od lat czerpie siłę. Nic tak nie wzmacnia, jak porażki przyjaciółek. Pewnie, czasami żal głupiej, ale jeśli cierpi się na własną prośbę, to przepraszam bardzo, halo, nie mój problem… Cokolwiek by mówić, większość przyjaźni polega na świadkowaniu upadkom innych. A plany Agaty rodzą się tylko po to, żeby upaść.
Naprawdę chcesz zaprzyjaźnić się z Iwanką?
Barbara Kosmowska, Ukrainka, WAB, Warszawa 2013, ss. 326.