Rety, ratunku – recytuję!

Prawdziwy horror? Słuchanie strasznych dźwięków, które jakże często wydobywają się z jam ustnych i nosowych współobywateli mojego kochanego kraju. Tymczasem język polski jest tak wdzięczny, dźwięczny, niezmiernie bogaty w różnego rodzaju „paszczodźwięki”, że aż szkoda, gdy artykulatory nie pracują na 100% swoich możliwości.

Zaryzykuję twierdzenie – zabawy językiem są i przyjemne, i pożyteczne. Co więcej oddawać im się mogą i dzieci, i dorośli w każdym wieku. Z rewelacyjnym rezultatem dla wszystkich. A jaki tu materiał ćwiczebny znaleźć w czarną, straszną, listopadową noc? Ot, choćby wierszyki Izabeli Mikrut.

Zbiór 17 rymowanek znajduje się w bardzo ciekawie zilustrowanej przez Olgę Reszelską książeczce. Niech nie zwiedzie nikogo okładka – teksty nadają się do recytacji na każdą porę roku. Wśród „Strasznie trudnych wierszyków” każdy znajdzie jakiegoś rewelacyjnego bohatera. Jest w czym wybierać, pojawiają się: i ruda wiewiórka, i niemądre marabuty, i komar wraz z homarem, i ogrodnik w ogrodniczkach, i kurki amatorki rurek, i stary marynarz, i rybak z robakiem, i gromada drapieżników, i zdrowe marchewki, i piraci podczas sztormu, i teatralna krewetka, i wędrowny dromader, i góra truskawek, i król w berecie, i mrówki recydywistki, i rąbiący piorun, i ordery oficera…

Ponieważ zauroczona jestem teatrem, ujął mnie utwór o krewetce, którą dramatyczny los rzucił na estradę, przepraszam, scenę. Po odsłonięciu kurtyny, rozprawieniu się z okrutnym przypadkiem i największym aktorskim strachem (tremą zwanym):

Zagrała rolę swą koncertowo / i od tej pory już, daję słowo, / twierdzi, że grała świetnie wieczorem, / mówiąc każdemu: BYŁAM AKTOREM!

W rzeczywistości, tu naszą sympatyczną różową krewetkę z teatru trzeba, niestety, sprowadzić na ziemię, bycie aktorem to trudna sztuka. Pełna ćwiczeń, nie tylko artykulacyjnych. Ale gimnastyka języka przynosi rewelacyjne efekty. Jakieś prawdziwe przykłady? Proszę bardzo!

Wystarczą Państwu dwa? Po pierwsze – dołączona do książki płyta CD z wierszykami mistrzowsko czytanymi przez Macieja Stuhra (tu w roli lektora). Po drugie przykład (no, wzór mowy polskiej to to jeszcze nie jest, ale do ideału z Sèvres się zbliża) piszącej te słowa, która troskę o piękno polskich głosek wciela w życie – i nie raz, nie dwa podczas różnych ćwiczeń (czasem robionych skrycie, a czasem grupowo) towarzyszy jej gromki rechot (i własny, i współtowarzyszy artykulacyjnych).

Szanowni Państwo, żadnej Ameryki nie odkryję, gdy z ręką na sercu napiszę, że sponsorem powyższego artykuliku czy recenzji była głoska [r]. Inne głoski poprosiły o dyskrecję i pozostały (choć w koartykulacji) anonimowe.

Izabela Mikrut, Strasznie trudne wierszyki, Księgarnia Wydawnictwo Skrzat, Kraków 2012, ss. 36 + CD.

Fot. za: http://www.skrzat.com.pl/index.php?p1=pozycja&id=1219&tytul=Strasznie-trudne-wierszyki

Dodaj komentarz